
Z jednej strony, dom inteligentny ma umożliwić oszczędzanie energii, np. gdy w mroźną noc opuści rolety, żeby budynek się nie wychładzał. Albo kiedy wyłączy światło, o zgaszeniu którego zapomnieli roztargnieni mieszkańcy. Z drugiej strony, siłowniki opuszczające rolety zużywają energię elektryczną, podobnie jak cała automatyka budynkowa. I bądźmy szczerzy - bez prądu nie ma smart domu!
A prąd drożeje - w tym roku średni wzrost cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych ma wynieść kilkanaście procent. Dlatego wzrasta zainteresowanie fotowoltaiką, która umożliwia jego samodzielną produkcję. W dodatku czystą i ekologiczną!
FOTOWOLTAIKA - NIE MYLIĆ Z KOLEKTORAMI!
Dla laika odróżnienie zamontowanych na dachu paneli fotowoltaicznych od kolektorów słonecznych jest problemem. Na pierwszy rzut oka prawie identyczne, jedne i drugie służą do pozyskiwania energii słonecznej. Ale pierwsze zamieniają ją na prąd, a drugie na ciepło.
Kolektory słoneczne wykorzystuje się głównie do podgrzewania wody użytkowej, niekiedy również tej do przydomowego basenu. Co wynika z uwarunkowań klimatycznych i ekonomicznych - mała instalacja (2 albo 3 kolektory o powierzchni ok. 2 m2 każdy) wystarczy, żeby latem zagrzać ciepłą wodę dla 4 osób (przy założeniu, że potrzebują jej po 50 l na dobę). Wiosną i jesienią woda zostanie tylko wstępnie podgrzana. Zimą, gdy dni są krótkie i ciemne, system będzie prawie bezużyteczny.
Natomiast panele fotowoltaiczne przetwarzają energię promieniowania słonecznego na energię elektryczną, którą da się wykorzystać na wiele sposobów - do zasilania lodówki, telewizora, oświetlenia, do ogrzewania i chłodzenia, do ładowania telefonów komórkowych i elektrycznych pojazdów.
Poza wizualnym podobieństwem montowanych na dachu paneli obie instalacje więcej więc dzieli niż łączy, zarówno gdy chodzi o wymagania (w przeciwieństwie do kolektorów, paneli nie trzeba serwisować, wymieniać glikolu itp.), jak i możliwości.